Sernik z suszonymi śliwkami
Sernik z suszonymi śliwkami to alternatywa dla tych, którzy nie lubią tego ciasta z rodzynkami. Ja lubię sernik chyba w każdej postaci, no może na zimno to mniej, bo przejadł mi się już w dzieciństwie jak był na niego szał. Tym razem chciałam upiec klasyczny z ogromnymi rodzynkami, ale w sklepie ich nie było. Były tylko takie maciupeńkie rodzyneczki, a obok leżały pięknie prezentujące się suszone śliwki. Padła decyzja – biorę!
Swoją drogą, sernik przygotowałam na przyjęcie sylwestrowe i widziałam, że wszystkim smakował.
Niezbędne składniki
Ciasto:
- 1,5 szklanki mąki pszennej
- 0,5 kostki masła
- 0,5 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1,5 łyżki cukru pudru
- 2 żółtka
Masa serowa:
- 1 kg twarogu półtłustego
- 1 budyń waniliowy
- 3/4 szklanki cukru
- opakowanie suszonych śliwek
- 5 jajek (plus 2 białka, które zostają z ciasta)
- 100 g masła
Wszystkie składniki na ciasto zagnieść na jednolitą i plastyczną masę. Aby było łatwiej, dobrze jest wyjąć wcześniej masło. Dzięki temu będzie miękkie i plastyczne. Zagniecione ciasto uformować w kulę i schłodzić w lodówce przez 1h, po czym wyjąć i rozwałkować. Formę w której będziemy piec sernik wysmarować tłuszczem i posypać mąką lub wyłożyć papierem do pieczenia. Ja najczęściej wybieram tą drugą opcję. Papier, który kupuję nie jest w rolce, tylko są to gotowe arkusze, które trzeba tylko zagiąć i wyłożyć nimi formę lub blachę.
Ciasto wyłożyć na blaszkę, nakłuć widelcem i piec przez 10 minut w temp. 180° C.
Suszone śliwki pokroić i skropić alkoholem. Ser przetrzeć przez sito dwa razy. Żółtka ubić w misce z cukrem i stopniowo dodawać przetarty ser, rozpuszczone masło, budyń w proszku. Oddzielnie ubić białka jaj z pozostałym cukrem i wymieszać z masą serowo. Ja najpierw dodaję połowę białek, a gdy się połączą dodaję resztę. Na końcu dodać suszone śliwki i delikatnie wymieszać. Wylać masę serową na podpieczony spód ciasta. Piec 50-60 minut w 180° C, aż sernik lekko się zarumieni.
Ja lubię chyba każdy sernik. A Wy macie swój ulubiony?
Ja najbardziej lubię złotą rosę, taką delikatną i leciutką… Ale w ogóle za sernikami przepadam, Twój wygląda cudnie i kusząco :)
Złota rosa… aż ślinka cieknie. Muszę powiedzieć Pauli, żeby w najbliższym czasie go upiekła :)
cudne połączenie:) sernik w każdej formie smakuje wyśmienicie:)