|

Czy to dziwactwo? Kilka słów o tym, jak robię zakupy żywnościowe.

Zaczęło się kiedyś na zakupach. Stałam w kolejce do kasy w jednym z supermarketów. Każdy to zna – bezczynne czekanie. Klient przede mną pośpiesznie wykłada towary na taśmę, a ja stoję i czekam na swoją kolej. Czasem się zdarzy, że dla zabicia czasu położę pałeczkę oddzielającą moje produkty od sąsiada. Nuda, nic się nie dzieje.

W poszukiwaniu rozrywki, zaczęłam się przyglądać się co inni klienci zamierzają kupić. Nie powinno mnie chyba nic zaskoczyć, ponieważ wynoszą tylko to, co sklep ma w ofercie. Jednak zawsze nie mogę się nadziwić, jak bardzo ludzie lubią przetworzoną żywność.

Te wszystkie wafelki, żelki, groszki, parówki, dania w proszku i płynie oraz napoje we wszystkich kolorach tęczy potrafią przyprawić o zawrót głowy. A do tego (prawie) wszystko słodzone, gazowane,albo oblane czekoladą i posypane krokantem… Wymieniać można bez końca.

Wiadomo, że wszystko jest dla ludzi, ale w jednym takim koszyku na 10 niezdrowych produktów można znaleźć zaledwie kilka produktów nieprzetworzonych. Nie moja sprawa co inni ludzie jedzą, jednak patrząc na to co kupują, baczniejszą uwagę zwracam na skład mojego koszyka.

Odkąd nie jem mięsa, kupuję więcej warzyw i nabiału. Piję też więcej wody oraz naparów z ziół. Takie produkty regularnie lądują w moim koszyku. Słodycze? Jasne! Od czasu do czasu, ale już coraz mniej. Raczej spożywam słodkości własnej produkcji  – domowe ciasta i ciasteczka o składzie dobrze mi znanym. Takie podejście sprawia, że nawet nie mam ochoty na sklepowe leguminy.

co kupuję w spożywczym

W tym akapicie będzie o… kupie!

W kilku publikacjach, jakie miałam sposobność czytać, m.in autorstwa Michała Tombaka, autor zaleca, aby przyglądać się swoim ekskrementom. Podobno mogą dużo powiedzieć o stanie zdrowia i dobrym lub złym trawieniu. Może i jest w tym jakiś sens, ale jakoś nie uśmiecha mi się codziennie studiować moich efektów przemiany materii. Wolę jednak mniej hardcorowe metody.

Dlatego powiadam – przyglądajcie się swoim zakupom, i to jeszcze w sklepie! Tam jeszcze mamy szansę odłożyć coś na półkę i zrobić dla swojego zdrowia więcej dobrego, niż nam się wydaje. Zatem podczas kolejnych zakupów w markecie zastanówcie się, czy chcecie oglądać zawartość tego, co ląduje w klozecie?

Krótki rzut oka na to, co ja wykładam na taśmę w markecie

Dziś przedstawiam moje zakupy, które zrobiłam w dwóch różnych sklepach. I tak w mojej kuchni znalazły się:

  • Duże jogurty naturalne (spożywamy mniej więcej jeden dziennie).
  • Mleko 2% – zwykle kupuję właśnie 2%, ale często 3,2% Dlaczego? Tłustsze mleko jest lepsze! Chude mleko w procesie odtłuszczania traci cenne składniki i jest po prostu mniej wartościowe.
  • Jajka – jeśli nie mam dostępu do tych wiejskich, kupuję takie z chowu wolno wybiegowego.
  • Ser twarogowy chudy.
  • Ser solankowy (a’la feta) – świetny dodatek do sałaty.
  • Chleb Natura – z ziarnami, bez drożdży i polepszaczy. Pyszny!
  • Koncentrat pomidorowy 30%.
  • Fasola.
  • Ciecierzyca – kupiłam pierwszy raz, bo będę robić falafelki. Przepis oczywiście pojawi się na blogu.
  • Soczewica – ma bardzo dużo białka iszybko się gotuje, a zupa z niej jest przepyszna i bardzo sycąca.
  • Słonecznik łuskany – posypuję nim sałatki, na zmianę z orzechami włoskimi.
  • Ogórek zielony.
  • Seler.
  • Gruszka.
  • Marchewka.
  • Ziemniaki.
  • Banany – zawsze mam w kuchni kilka sztuk, najczęściej dodaję je do koktajlów.

Od ciekawości do samoświadomości

W ten oto pokrętny sposób wyjaśniłam Wam, jak dzięki wścibskiemu zaglądaniu ludziom do koszyka zmieniłam swoje nawyki zakupowe/żywieniowe.

A tak na poważnie, to dzięki obserwacji doszłam do wniosku, że warto analizować swoje decyzję zakupowe. Popatrzeć na koszyk/wózek z produktami spożywczymi jako sumę naszych wyborów. To pierwszy krok do zdrowia i zdrowszego stylu życia. Na początku trzeba się trochę wysilić, ale pozytywne zmiany szybko wchodzą w krew. Potem jest już z górki.

A czy ty przyglądasz się swoim zakupom? Czy zastanawiasz się, nad tym co kupujesz?

 

Oceń przepis / post

Podobne wpisy

12 komentarzy

  1. Zakupy robię tylko z listą, mam menu na tydzień i wiem, co trzeba kupić. Podobnie jak Ty, przyglądam się ze zdumieniem gotowcom – gotowe sosy, fiksy, farbowane słodycze, jogurty o fatalnym składzie, warzyw jak na lekarstwo. U mnie pół koszyka to zwykle warzywa – nie bawię się w sezonowość. Dla mnie pomidory, rzodkiewki, ogórki i papryka muszą być w domu zawsze, tak samo jak rukola albo szpinak. Kupuję mało wędlin, bo rzadko jemy na śniadanie czy kolację kanapki. Wolę na śniadanie omlet, twarożek, pitę z zaatarem, a na kolację – sałatę.

    1. Z tą sezonowością to prawda. W okresie zimowym pomidory czy ogórki nie smakują tak jak latem, ale również zawsze mam je w domu.

      1. E tam, nie smakują. Pomidory koktajlowe, takie podłużne, najlepiej na gałązce, importowane z Włoch, smakują jak polskie w szczycie sezonu. Kosztują sporo, ale wolę to niż kilogram takich pozbawionych smaku.

  2. Lata temu oglądałam program odcinkowy angielskiej dietetyczki Gillian McKeith. Zaglądała ludziom do lodówek, oglądała ich kupy i układała diety. Anglicy to dopiero śmieci jedzą. Byłam przerażona. Nawet jak pokazali ekstremalne przypadki, to i tak jestem w szoku. Ani warzyw, ani owoców, ani ziół, czy herbaty. Same sztuczności. Brr…Ja czasem grzeszę, ale w porównaniu z nimi jem mega zdrowo :)

    1. W jednym programie telewizyjnym ostatnio widziałam dziecko, które nie lubiło owoców, nie mówiąc już o warzywach. Miało miejsce to w UK, ale takie dzieci są również w Polsce. Akurat za taką sytuację odpowiadają rodzice, bo kto jak nie oni mają zaszczepiać u dziecka dobre nawyki żywieniowe. Smutne jest to, że sami jedzą śmieci, a pociechy idą ich śladem :(

      1. To prawda, że i u nas bywają takie przypadki. Mamy idą na skróty i pchają w dzieciaki różne świństewka. Ale i tak mam wrażenie, że u nas się jednak zdrowiej je :)

  3. Ja często chodzę na zakupy z listą i kupuję tylko to, co mam wypisane. Zawsze dużo czasu spędzam przy owocach i warzywach i serach w poszukiwaniu tych ulubionych ;)

    A co do kupy, to chyba w „Biegając z nożyczkami” jeden z bohaterów wyczytywał ze swoich ekskrementów przyszłość. To dopiero hard core! ;)

    1. Lista jest dobra. Ja ją tworzę jeszcze z innego powodu. Jak tylko przekraczam próg sklepu, dostaję amnezji i nie wiem co mam kupić. Kluczę pomiędzy półkami i próbuję sobie przypomnieć. Prawie zawsze kupię coś nadprogram, ale staram się trzymać moich zasad i nie kupować „śmieci”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.